poniedziałek, 1 listopada 2021

Zona Alfa - misja 1: Przywrócić komunikację


 

17 października 2037 r. obrzeża Werdańska

Klient zamówił usługę – przywrócenie do działania wieży komunikacyjnej na szczycie budynku OPROMu. Oleg Makarow wywiedział się od swojego kontaktu w barze u Stiepana, że naukowcy stracili łączność z ekspedycją do laboratorium wysokich energii w centrum Werdańska. Klient płaci, klient wymaga - nie ma co narzekać - robota nie wydawała się trudna. Na misję, Oleg Osipow, przywódca najemników zdecydował się zabrać cały zespół – w tym dwóch młokosów – Szurę i Akima. Niech się uczą, pomyślał.

Kiedy znaleźli się w pobliżu OPROMu Alik nabrał złych przeczuć. Spalony transporter opancerzony, rozbity kontener i przeczucie, że ktoś, lub coś czai się w wśród gęstej zabudowy okolic biurowca.

Wkrótce przypuszczenia okazały się prawdziwe i zza żółtego kontenera wylazło czterech szwędaczy, którzy wyczuwszy żywych, jęcząc potępieńczo rzucili się w stronę najemników.


 

Alik nie próżnował – wydał rozkaz Olegowi i Marleyowi – nie było co tracić czasu na szwędaczy, musieli jak najszybciej dostać się do magazynu, na którego dachu znajdowały się kontrolery zasilania wieży telefonicznej. Borys, Szura i Akim zaczęli strzelać do zombiaków. Ogień automatów okazał się skuteczny i wkrótce trzy sztywniaki gryzły piach. Czwarty schował się za rozbitą pancerką, ale Borys, ze szczytu blaszanej szopy miał dobry widok na potępieńca.

Alik popędzał Marleya i Olega, żeby wspięli się na szczyt baraków, stamtąd można było obejrzeć jak wygląda dach dużego magazynu z panelem kontrolnym. Oleg zamachnął się i rzucił na dach garść ciężkich muter. Miał rację – oczywiście kolejni szwędacze czaili się na dachu. Wyczuwszy żywych zaczęli leźć w ich kierunku, spadając z dachu jak przejrzałe gruszki. Truposze nie czuły bólu i gnane głodem, nieustępliwie lazły w kierunku stalkerów.

Przez chwilę sytuacja nie wyglądała najlepiej, ale Oleg rzucił granat pod stopy dwóch truposzy. Wystarczyło. Jucha obryzgała zardzewiałą elewację baraku, a Alik skosił automatem kolejnego zombiaka.


 

Parę minut później Oleg i Akim wdrapali się na dach magazynu A. Oleg zaczął grzebać przy konsoli. Ki czort – nie wiadomo czemu nowa płyta główna nie chciała wystartować. Stary wyga wściekał się i klął, jak szewc, na daremno. W tym czasie młody Akim zacząl przetrząsać rupiecie zgromadzone na dachu. Porzucony w pośpiechu sprzęt pomiarowy – wart niezłą sumkę, o ile działa i co ważniejsze – wojskową apteczkę, leżącą obok ciała dawno już zmarłego żołnierza.

Alik wiedział, że nie ma co tracić czasu i krzyknął do Borysa, aby ten wlazł na taras OPROMu i zbadał co kryje się w zaroślach po zachodniej stronie budynku. Szura pobiegł do żółtego kontenera i wyciągnął z niego jakieś dziwnie błyszczące pierścienie. Alik minął go i, wiedząc, że czas ucieka, wbiegł po schodach na dach OPROMu. Po kilku minutach, sapiąc otworzył klapę włazu i wydrapał się na dach. Stanął obok anteny i wyciągnął z plecaka narzędzia. Tymczasem z zarośli za OPROMem wylazły kolejne szwędacze. Alik kazał chłopakom sprzątnąć truposzy. Dołączył do nich Oleg, który w końcu poradził sobie z uruchomieniem modułu zasilającego i pobiegł do pancerki, aby obejść truposzy z flanki. Chłopaki obrzuciły zombie granatami, ale jedno bydle okazało się odporne. Wylazło prosto na Olega. Byłby się chłop pożegnał z życiem, ale przy pomocy Borysa udało się mu w końcu wyeliminować bestię. Alik miał tylko nadzieję, że Oleg nie dał się jej ugryźć. Wolał nie myśleć, z czym by się to wiązało.


 

Misja okazała się sukcesem. Sprzedane fanty i wynagrodzenie warte było przeszło tysiąc skryptów. Oddział Olega zdobył również 23 awanse (Pdki).